Cabernet sauvignon - winiarski samograj, który był dostępny w Polsce nawet w czasach zgrzebnej komuny. Tyle, że wtedy nie pochodził z Chile, ale bratniej Bułgarii i pod szyldem Sofii stał na sklepowych półkach pijany głównie przez inteligencję i aspirującą do niej młodzież licealno - akademicką. Czasy się zmieniły, Sofia praktycznie znikła, inteligencja również, a młodzież licealno - akademicka chętniej aspiruje do hipsterstwa. Natomiast cabernet sauvignon trwa.
Nie tylko trwa, ale ma się dobrze, przynajmniej w tym wypadku. Zarówno w nosie, jak i w ustach robi dobre wrażenie. Pachnie jodłowo - mentolowo - porzeczkowo, bardzo odświeżająco i przyjemnie, bez nachalnego narzucania się węszącemu. W ustach mentol na szczęście przeistacza się w łagodniejszą i bardziej dyskretną miętę współgrającą z czarną porzeczką i kakao. Gładko, niezbyt ciężko, rzetelnie poukładane i zrównoważone. Chyba najlepsze z wszystkich conosurowych reserv.
Wino do kupienia w kilku sieciach handlowych w cenie od 49 do 59 zł.