"Pozdrowienia z Chile" - chciałoby się napisać sięgając po tę butelkę. Jeśli nie znacie carmenere, próbując wina z niej, poznacie klasyczne cechy szczepu. Pachnie malinami z lekkim mentolem i terpentyną. Jakby w beczce znalazło się odrobinę żywicy sosnowej.
W ustach pełno i trochę dżemowo. Syrop z malin, jeżyn i truskawek wyostrzony świeżo mielonym pieprzem. Do tego troszkę posmaku dymnego. Finisz wytrawny, taniczny i czekoladowy. Przydałoby się trochę więcej kwasowości wprowadzającej lekkość, ale w tym wypadku trzeba ją zastąpić jakimiś dodatkami kulinarnymi - może kawałek pieczonej lub smażonej wołowiny albo wieprzowiny i do tego sałata obficie podlana vinegretem? Miłe, proste, letnie zestawienie.